W dziwnych
czasach przyszło mi żyć. Dziecko Stanu Wojennego i przełomu systemów. Dorastałem
i kształciłem się w kraju demokracji ludowej o jedynie słusznych ideach
socjalistycznych głoszonych zewsząd. Próby bycia odmiennym, wyróżnienia się
były tłumione w zarodku i surowo karane. Wybijanie się ponad przeciętność było
cechą negatywną. Pieniądz nie miał najmniejszego znaczenia. I tak ukształtowany
młody człowiek staje się nagle częścią gospodarki wolnorynkowej, gdzie jedyną
wartością, która ma jakieś znaczenie jest pieniądz. Gdzie, żeby coś osiągnąć
trzeba iść po trupach i nie zważając na innych. Najlepiej wspinać się po
czyichś plecach. Wszystko to, czego uczono w poprzednim ustroju skazywało
człowieka na pozostanie miernotą i przeciętniakiem, z bólem wegetującym w
odcinkach życia od wypłaty do wypłaty. Nie udało mi się dostosować do tych zmian
do dzisiaj. Nie udało mi się, mimo usilnych prób, nabyć cech korporacyjnego
wygi, który wygryza kolegów w wojnie o swój fotel i wypłatę o rząd wyżej w
tabelce Excella. Nie udało mi się wyrobić szacunku do pieniądza. Pieniądz,
oszczędności, inwestycje, zyski – pojęcia mi zupełnie obce. Dzisiaj mam, jutro
nie mam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz