wtorek, 22 marca 2016

1.12.2015

Grudzień. 
Pustynia miejscami się zazielenia. Te krzaczki eukaliptusa, tak wysuszone do tej pory, rozrastają się teraz bo noce są bardziej wilgotne i dnie mniej upalne. Ponoć co roku tak jest, że zimą roślinność się rozwija, na lato usycha.
Lepiej to wygląda bo zakrywa sporą część śmieci.

Wczoraj z okna hotelu widziałem dwa wypadki. Jeden musiał być dość poważny bo rozwalonych było 5 aut, przyjechało kilka karetek i tłum ludzi utrzymywał się przez dobre pół godziny. Następny już dużo spokojniej – dwa auta i bez ofiar. Tylko lawety przyjechały po wraki

Niemców mi wywiało, nie ma do kogo gęby otworzyć w biurze. Jest jeszcze jeden rozmowny gościu z Singapuru (Mr. Lim) ale on ciężko zalatany i prawie wciąż go nie ma. Japończycy są tak strasznie nieśmiali, że rozmowa z nimi kończy się na jednym , dwóch zdaniach.

Muszę się bez bicia przyznać, że dzisiaj w sprawach zawodowych zrobiłem nic. No może prócz kilkunastu maili przepchniętych z prawa na lewo i kilku odpowiedzi. Na budowie robili dzisiaj hydrotesty jakiegoś dużego obiektu i okazało się, że leci na potęgę. Wszędzie przecieki. No i panika. Zabrali wszystkich ludzi do pomocy i na moich odcinkach działo się nic. Gdybym miał auto pojechałbym nad wodę się byczyć a tak musiałem ściemniać przy kompie i palić papierosy z nudy.

Zainteresowało mnie, jak przynależność do pewnej narodowości a może rasy wpływa na nasz rozwój umysłowy. Jestem tu już 6 tygodni i zaobserwowałem pewien ciekawy podział ról na budowie.
Z racji, że koreański Hyundai jest głównym wykonawcą, wszystkie kierownicze stanowiska obsadzone są przez koreańskich "fachowców". Koreańce są precyzyjni i szczegółowi ale tępi jeśli chodzi o kreatywność i posiadają absolutne zero elastyczności. Posiadają też ogromną skłonność do olewania wszelkich przepisów i procedur. Poniżej są Hindusi, świetnie wyedukowani, duża wiedza matematyczna i inżynieryjna. Robią pomiary, zajmują się elektroniką i elektryką. Pełnią funkcje brygadzistów i szefów odcinków. Tak naprawdę to oni robią tu całą robotę zarządczą. Pod nimi są Filipiny. Goście kuleją jeśli chodzi o edukację ale są tacy bardzo "polscy" tzn. świetnie kombinują, są kreatywni i cwani. Pełnią funkcje wykwalifikowanych robotników. Powiesz, co potrzebujesz a oni to zrobią. Bez tłumaczenia, sami skombinują materiał, wykreślą i zmontują. No i mają wśród siebie najlepszych spawaczy jakich dotąd widziałem. Na samym końcu łańcuszka są Pakistańczycy i ludzie z Bangladeszu. Ten narody są tak zmulone i niekumate, jak chyba żaden inny. Snują się bez celu po budowie, wykonują wyłącznie polecenia przedstawione bardzo precyzyjnie, nie są w stanie zaangażować głowy do niczego, co robią. Nawet czynności banalne jak praca łopatą trzeba im tłumaczyć jak debilowi a najlepiej pokazać jak to robić i określić zakres skąd-dokąd.
I w zasadzie nie widziałem dużych rotacji między tymi narodami. Czasem jakiś Filipiniec wskoczy na stanowisko brygadzisty, czasem jakiś wybitny Pakol zostaje tzw. wykwalifikowanym robotnikiem. Ale to wyjątki.

Codziennie na koniec dnia muszę wysyłać raport dzienny z zakresu wykonanych prac. No i ten raport ma pole „sprawy zaległe”. Kiedy tu przyjechałem rubryka ta zajmowała trzy strony a4. Teraz ma trzy linijki. To chyba dobry wykładnik jakości mojej pracy, co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz