Grudzień.
Pustynia miejscami się zazielenia. Te krzaczki eukaliptusa, tak wysuszone do tej pory, rozrastają się teraz bo
noce są bardziej wilgotne i dnie mniej upalne. Ponoć co roku tak jest, że zimą
roślinność się rozwija, na lato usycha.
Lepiej to
wygląda bo zakrywa sporą część śmieci.
Wczoraj z okna
hotelu widziałem dwa wypadki. Jeden musiał być dość poważny bo rozwalonych było
5 aut, przyjechało kilka karetek i tłum ludzi utrzymywał się przez dobre pół
godziny. Następny już dużo spokojniej – dwa auta i bez ofiar. Tylko lawety przyjechały
po wraki
Niemców mi
wywiało, nie ma do kogo gęby otworzyć w biurze. Jest jeszcze jeden rozmowny
gościu z Singapuru (Mr. Lim) ale on ciężko zalatany i prawie wciąż go nie ma. Japończycy
są tak strasznie nieśmiali, że rozmowa z nimi kończy się na jednym , dwóch
zdaniach.
Muszę się bez
bicia przyznać, że dzisiaj w sprawach zawodowych zrobiłem nic. No może prócz
kilkunastu maili przepchniętych z prawa na lewo i kilku odpowiedzi. Na budowie
robili dzisiaj hydrotesty jakiegoś dużego obiektu i okazało się, że leci na
potęgę. Wszędzie przecieki. No i panika. Zabrali wszystkich ludzi do pomocy i
na moich odcinkach działo się nic. Gdybym miał auto pojechałbym nad wodę się
byczyć a tak musiałem ściemniać przy kompie i palić papierosy z nudy.
Zainteresowało
mnie, jak przynależność do pewnej narodowości a może rasy wpływa na nasz rozwój
umysłowy. Jestem tu już 6 tygodni i zaobserwowałem pewien ciekawy podział ról
na budowie.
Z racji, że
koreański Hyundai jest głównym wykonawcą, wszystkie kierownicze stanowiska
obsadzone są przez koreańskich "fachowców". Koreańce są precyzyjni i szczegółowi
ale tępi jeśli chodzi o kreatywność i posiadają absolutne zero elastyczności. Posiadają też ogromną skłonność do olewania wszelkich przepisów i procedur. Poniżej są Hindusi, świetnie wyedukowani,
duża wiedza matematyczna i inżynieryjna. Robią pomiary, zajmują się elektroniką i elektryką.
Pełnią funkcje brygadzistów i szefów odcinków. Tak naprawdę to oni robią tu całą robotę zarządczą. Pod nimi są Filipiny. Goście
kuleją jeśli chodzi o edukację ale są tacy bardzo "polscy" tzn.
świetnie kombinują, są kreatywni i cwani. Pełnią funkcje wykwalifikowanych
robotników. Powiesz, co potrzebujesz a oni to zrobią. Bez tłumaczenia, sami
skombinują materiał, wykreślą i zmontują. No i mają wśród siebie najlepszych
spawaczy jakich dotąd widziałem. Na samym końcu łańcuszka są Pakistańczycy i ludzie z Bangladeszu. Ten
narody są tak zmulone i niekumate, jak chyba żaden inny. Snują się
bez celu po budowie, wykonują wyłącznie polecenia przedstawione bardzo
precyzyjnie, nie są w stanie zaangażować głowy do niczego, co robią. Nawet
czynności banalne jak praca łopatą trzeba im tłumaczyć jak debilowi a najlepiej
pokazać jak to robić i określić zakres skąd-dokąd.
I w zasadzie
nie widziałem dużych rotacji między tymi narodami. Czasem jakiś Filipiniec
wskoczy na stanowisko brygadzisty, czasem jakiś wybitny Pakol zostaje tzw.
wykwalifikowanym robotnikiem. Ale to wyjątki.
Codziennie na
koniec dnia muszę wysyłać raport dzienny z zakresu wykonanych prac. No i ten
raport ma pole „sprawy zaległe”. Kiedy tu przyjechałem rubryka ta zajmowała trzy strony a4. Teraz ma trzy linijki. To chyba dobry wykładnik jakości mojej pracy,
co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz