wtorek, 22 marca 2016

9.12.2015

Dzisiaj poranek przypominał mi pierwsze dni wakacji w szkole podstawowej. Rano rześko i pogodnie, słońce już zaczyna przygrzewać zapowiadając upalny dzień a ja po bułki do piekarni na Grunwaldzkiej. Z ortalionową siatką o rączkach ze skakanki i skajową portmonetką mamy.
Tylko tutaj wróble nie ćwierkały i nie pachniało akacjami jak na Niecałej.

Po zakończeniu akcji „Jeddah” chyba będę musiał oddać laptoka to serwisu bo grzeje się jak porąbany. Myślę, że w środku wszystko zawalone pyłem na amen jak moje płuca.

Filipińce opowiadają, że na ich campie chlanie produkuje się na bieżąco. Z racji, że większość zajmuje się instalacją rur i hydrauliki dobrze wiedzą jak zbudować destylarnię i prodkują masowo coś co się nazywa sadiki i ma 85-87%. Ponoć kopie tak, że na drugi dzień kolana się trzęsą.

Suchar dnia – spodobał mi się:
Policjant patroluje brzeg jeziora bardzo popularnego pośród wędkarzy. Napotyka pewnego gościa, który ma w wiadrach pełno ryb. Prosi o legitymację wędkarską a gość odpowiada:
- Panie władzo, to są udomowione rybki. Ja je normalnie trzymam w domu tylko co wieczór biorę w wiaderka i przynoszę tu do jeziora żeby sobie popływały.
- Tak? A jak pan to robi, że one wracają do tych wiaderek?
- Normalnie, gwizdam i same wskakują.
- Co mi pan za bzdury wciska. Piszemy mandacik.
- Ależ panie władzo, klnę się, że nie kłamię! Zaraz panu udowodnię jeśli pan chce?
- Tak? to proszę bardzo, chętnie to zobaczę.
Facet wziął wiadra, wpuścił ryby do wody, stanął i czeka. Po chwili gliniarz nie wytrzymał i spytał:
- No i co?
- Co i co?
- No gdzie te ryby?

- Jakie ryby?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz