poniedziałek, 21 marca 2016

1.11.2015

Chyba się przeziębiłem. Uszy bolą, w gardle klucha, oczy pieką. A tu ni ma „antygrypiny” żeby się leczyć. Zjem se cukierka. Na pewno nie zaszkodzi.

Taka mnie naszła refleksja w chwili zadumy. Może to z okazji, że niedziela i że Wszystkich Świętych. Może to od nadmiaru słońca? Nie wiem.
Otóż...
Tyle się trąbi o upadku ludzkości, o tym jak to jesteśmy tragicznie poróżnieni, jak to destruktywnie wpływamy na samych siebie, a przykład tego miejsca, gdzie akurat pracuję wyraźnie zdaje się temu przeczyć.
W samym tylko dziale inżynierii mechanicznej, pod który podlegam pracuje ponad 1600 człowieków z całego świata. Dosłownie. Wszyscy zgodnie do jednego celu. Przypomina to budowę wieży Babel. Inżynierowie z różnych uczelni na całym świecie sprzęgają swoje mózgi aby później instalatorzy, również z całego świata, mogli wykonać tę robotę i postawić coś, co da, niczym mitologiczny Prometeusz, światło ludziom na pustyni. W biurze obok mnie siedzą Koreańczycy, Niemcy, Japończycy, Amerykanie, Hindusi a i może jeszcze jakieś inne nacje. Nie wiem, bo nie biegam i nie pytam o paszport. Na budowie jak mróweczki uwijają się robotnicy z trzech kontynentów. Wszyscy zgodnie w jednym celu. Mnogość kultur, mnogość zwyczajów a mimo to animozje i niechęci są gdzieś z boku. Bardzo budujące (dosłownie i w przenośni) doznanie.

Super wypasione spodnie, kupione specjalnie na wyjazd przetrwały tydzień i przetarły się w kroku. Dzisiaj muszę przetrwać do fajrantu, nie świecąc specjalnie gaciami na budowie a od jutra w dżinsach. Czarne, wąskie dżinsy na tą pogodę? Może być ciekawie. Karramba.

Chyba ustawię sobie tryb na taki, jak przetestowałem wczoraj, bo się dziś dużo lepiej czuję. Po pracy kimono na godzinę, potem prycho, kolacja i można siedzieć spokojnie do północy. Wyspałem się w nocy lepiej i od rana jakiś taki mniej zmęczony, mimo że czuję łamanie w gnatach i uszy bolą.

Do bujania się po budowie mamy głównie Hyundaye SantaFe. W sumie fajne auta z jakąś dużą benzyną pod maską jeżdżą naprawdę fajnie. Ale jak mogę wybieram Pajero Sport. Dużo bardziej leży mi to auto. Mimo, że starsze, jakoś mi się tym lepiej jeździ. Mógłbym takie mieć na co dzień.

Pierwszy w moim życiu tak dziwny pierwszy listopada. Wydawało mi się, że pierwsze, samotne Zaduszki w Irlandii to było dziwne zjawisko, ale tutaj jest dużo dziwniej. Niby wiem, że to pierwszy listopada, że Wszystkich Świętych, ale jakoś umysł tego nie przyjmuje ze względu na pogodę. Słońce pali, upał, czyste niebo. To nie jest pogoda, która kojarzy się z wizytami na grobach, ziąbem i przyjemnym zapachem wydzielanym przez płonące znicze.


Bosch! Dopiero niedziela a ja już planuję co zrobię w weekend. Ale plan jest następujący: w czwartek po pracy kierowca wyrzuci mnie przy centrum handlowym w drodze do domu. To jest jakieś 2km więc po zakupach dojdę sobie pieszo do hotelu. Ciemno już będzie i nie będzie takiej goryty. Kupię jakieś suweniry do domu. W piątek od rana odsypianie a potem ewentualnie plażowanie z książką na basenie. Się zobaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz