No i jeszcze 2
dni pracy.
Rano pojechałem
na tę „myjnię” samochodową na budowie. Placyk pośród błocka z myjką
ciśnieniową. Z jednej strony auto się myje a z drugiej jest już zachlapane od
błocka i tak w kółko. Syzyfowa praca. W końcu udało mi się jakoś to auto zmyć z
najgorszego syfu ale za to teraz mi przydałaby
się myjnia. Połowa tego, co było na aucie jest teraz na moich ciuchach.
Gareth to lubi
trzymać w niepewności. Niby Witkowi potwierdził, że będę mógł zostać na luty w
Anglii ale Davidowi powiedział, że wracam żeby pokryć Davida pod jego
nieobecność. A David wyjeżdża 12.02 na 3 dni. To by był maksymalny bezsens. Po
to aby pokryć 3 dni w ciągu których i tak nic nie zrobię miałbym tu
przyjeżdżać? Ciągle ciężko mi się przyzwyczaić do tych zwyczajów Ovivo, że
człowiek nie jest pewien co się z nim będzie działo jutro. Nic nie można
zaplanować.
No i wszystko,
co napisałem powyżej jest już w zasadzie nieaktualne. Właśnie dostałem info, że
do 20.02 mam zaplanowany pobyt w UK a może uda się dłużej. Oznacza to co najmniej 3 tygodnie!
Mój spray na
komary wydaje się działać. Widzę jak cholery latają koło mnie ale nie przybywa
mi ugryzień.
Kurde ale se
nadwyrężyłem obojczyk dzisiaj przy myciu auta. Albo mnie zawiało? Cholera wie.
Fakt jest taki, że boli. I ogranicza mi możliwość ruchów głową.
Po szacunkowym
podsumowaniu dni pobytu w Jeddah i odjęciu dni wolnych (piątków) wyszło mi, że
nakulałem będąc wożonym lub samemu kierując blisko 8000km do dzisiaj. No to
chyba nie jest aż tak strasznie niebezpiecznie, skoro po 8000km nie miałem
dotąd żadnej kolizji ani zadrapania. Fakt, że nie można sobie odpuścić i się
zadumać choćby na chwilę. Cały czas pełne skupienie i uwaga, jak w grze
komputerowej.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz