Była to ósma,
ostatnia lekcja tego dnia. Plastyka. Zwykle Plastykę dawali jako ostatnią w tak
długim dniu lekcyjnym bo dzieciaki już zdekoncentrowane i zmęczone, na żadnym
innym przedmiocie nie nauczyłyby się zbyt wiele. Magda siedziała przede mną w
ławce. Z tyłu gapiłem się na nią całkiem bezpiecznie, wiedząc że nie zauważy iż
jest tak bacznie obserwowana. Pachniała mieszaniną proszku „E” i płynu „K”.
Tego
dnia musiało coś między nami działać, jakaś chemia, czy hormony, o których
istnieniu nie wiedzieliśmy bo byliśmy dziećmi z siódmej klasy szkoły
podstawowej.
Na drugiej długiej przerwie graliśmy w piłkę. Trzech chłopaków i
Magda. Magda wybrała mnie do swojej drużyny. Czułem się jak w niebie. Takie
wyróżnienie, dla mnie?! Czym zasłużyłem? Czyżby Magda mnie lubiła? Muszę dodać,
że Magda była najbardziej sprawną fizycznie i wysportowaną dziewczyną z klasy.
Jedyna, która mogła równać się chłopakami w biegach, grach zespołowych,
wspinaniu na drzewa, czy innych, typowo chłopięcych, dyscyplinach. Wygraliśmy
ten mecz razem z Magdą i mieliśmy naprawdę dobre nastroje idąc na Plastykę.
Wracaliśmy styrani a ona objęła mnie ramieniem, jak stary dobry kumpel, starego
dobrego kumpla. Tak serdecznie, nie po kobiecemu, czule. No i na tej lekcji
stało się to coś.
Wysunąłem nogi do przodu, żeby je rozprostować i przypadkiem
dotknąłem stopą stopy Magdy. Odruchowo cofnąłem nogę ale poczułem, że ona tego
nie zrobiła. Mało tego cofnęła dalej swoją, ubraną w trampki z Grudziądza,
stopę w moim kierunku. Powoli więc przysunąłem swoją i dotknąłem jeszcze raz jej
stopy. Poczułem jak lekko przyciska moją i już wiedziałem, że to sygnał i że
nie dzieje się to przypadkiem. Siedzieliśmy tak całą lekcję dotykając się
stopami. Prąd, który przeze mnie wtedy przepływał nie dał się porównać z niczym
co wcześniej poczułem. Nic nie zapamiętałem z lekcji, nie wiem o czym była. Pod
koniec lekcji nie miałem już czucia w nodze, ścierpłem i ledwo wstałem kiedy
zadzwonił dzwonek. Magda wstała, bez oglądania się za siebie, wyszła z klasy.
Nie rzuciła mi nawet przelotnego spojrzenia. Jakby zawstydzona tym, co
zrobiliśmy. Nigdy już potem nie przydarzyło się nam nic podobnego ale ja i tak
nie zapomnę tej plastyki i tego meczu w piłkę na szkolnym boisku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz