Chyba już wiem,
co to był za ból głowy. Przytrafiło mi się to w tej turze po raz trzeci.
Jednego dnia najpierw czuję się senny i przemęczony, potem przychodzi ból głowy, na który nie pomagają tabletki, a potem sraczka. Trzy razy w ciągu trzech tygodni
ten sam scenariusz. Coś mnie zatruwa i nie wiem co to jest. Nie udało mi się
połączyć tego z niczym co jadłem, więc to musi być coś spoza produktów
spożywczych. Jakieś bakterie z brudu albo jakieś chemikalia. Nie wiem.
Ale co tam
sraczka. Najważniejsze, że jutro ostatni dzień i wio do chaty!
Ciapul dzisiaj
zaspał do roboty. Zdarza się, ale mnie zagotował stylem w jakim to rozwiązał.
Jeśli ja bym zaspał, to zaraz po przebudzeniu się wysłałbym sms’a że spóźnię
się i żeby się nie denerwował bo potrzebuję, powiedzmy, 15 minut. A on nic.
Kiedy już poważnie zacząłem się o niego denerwować (czekając na zewnątrz
hotelu) napisałem do niego, czy wszystko ok a ten nawet nie odpisał bo jadł
śniadanko. Z racji, że mnie sranie goniło, musiałem się cofnąć do hallu i
dzięki temu zauważyłem, że Ciapulek sobie w najlepsze je śniadanko. Potem
ograniczył się do „sorry about that” i po sprawie. Kurde, żebym ja się bardziej
przejmował niż on, że zaspał?
Na razie jest
zdrowo zesrany, że będzie musiał samochodem tu jeździć. Hehe.
Jestem po
obiadku. Pośród różności różnorakich fajna dziś była wołowinka w słodkim sosie.
Wołowinka pokrojona na cieniutkie paseczki, obtopiona w cieście naleśnikowym i
usmażona na oleju. A to wszystko pływało w lepkim, słodki sosie, takim jak
czasem od Chińczyka z kaczką zamawiamy. Bardzo smaczne.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz