wtorek, 22 marca 2016

27.01.2016

Chyba już wiem, co to był za ból głowy. Przytrafiło mi się to w tej turze po raz trzeci. Jednego dnia najpierw czuję się senny i przemęczony, potem przychodzi ból głowy, na który nie pomagają tabletki, a potem sraczka. Trzy razy w ciągu trzech tygodni ten sam scenariusz. Coś mnie zatruwa i nie wiem co to jest. Nie udało mi się połączyć tego z niczym co jadłem, więc to musi być coś spoza produktów spożywczych. Jakieś bakterie z brudu albo jakieś chemikalia. Nie wiem.

Ale co tam sraczka. Najważniejsze, że jutro ostatni dzień i wio do chaty! 


Ciapul dzisiaj zaspał do roboty. Zdarza się, ale mnie zagotował stylem w jakim to rozwiązał. Jeśli ja bym zaspał, to zaraz po przebudzeniu się wysłałbym sms’a że spóźnię się i żeby się nie denerwował bo potrzebuję, powiedzmy, 15 minut. A on nic. Kiedy już poważnie zacząłem się o niego denerwować (czekając na zewnątrz hotelu) napisałem do niego, czy wszystko ok a ten nawet nie odpisał bo jadł śniadanko. Z racji, że mnie sranie goniło, musiałem się cofnąć do hallu i dzięki temu zauważyłem, że Ciapulek sobie w najlepsze je śniadanko. Potem ograniczył się do „sorry about that” i po sprawie. Kurde, żebym ja się bardziej przejmował niż on, że zaspał?

Na razie jest zdrowo zesrany, że będzie musiał samochodem tu jeździć. Hehe.


Jestem po obiadku. Pośród różności różnorakich fajna dziś była wołowinka w słodkim sosie. Wołowinka pokrojona na cieniutkie paseczki, obtopiona w cieście naleśnikowym i usmażona na oleju. A to wszystko pływało w lepkim, słodki sosie, takim jak czasem od Chińczyka z kaczką zamawiamy. Bardzo smaczne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz