No i został mi
tydzień do powrotu.
Gareth zażyczył
sobie relacji ze stanu prac na budowie, zrobiłem to dla niego, pięknie i jasno
wykazując, że nie będę miał tu co robić do połowy marca. Ciekaw jestem jak to
zinterpretują i co zadecydują w związku z moją osobą.
Dzisiaj
normalnie jak bossowie, wjechaliśmy sobie pod same drzwi biura bryką, na
budowie byłem już dwa razy, zaraz jadę
trzeci raz (po Ciapula). Nareszcie jest tak, jak powinno być od początku. Jadę
kiedy chcę, na jak długo chcę i ile razy chcę. A jak mi się będzie nudziło to
pojadę w pizdu i niech mnie szukają.
Muszę tylko po
przerwie zajrzeć do bagażnika bo bardzo trudno go zamknąć. Zapewne kwestia regulacji
zamka. A jest to o tyle istotne, że ochrona na wyjeździe z budowy zagląda
każdemu w bagażnik. Wolałbym nie wracać do hotelu z otwartą klapą.
Chyba czas pomyśleć o zakupie frytkownicy. Po pierwsze, fajnie se czasem frytki w
domu zrobić a po drugie, można w niej smażyć dużo innych rzeczy. Koreańce w
zasadzie potrafią wszystko obtoczyć w cieście naleśnikowym i usmażyć na
głębokim oleju. A to ryba, a to kawałki kurczaka, a to krewetki albo kalmary a
dzisiaj jadłem smażone kalafiory. Coś pysznego. Chrupkie, soczyste w środku i
mało kalorii.
Taki suchar
dzisiaj przeczytałem i mi się spodobał:
Dzwoni syn:
- Mamusiu,
właśnie skończyłem pracę, idę do auta i jadę do domu. Czy mam coś kupić po
drodze?
- Mieszkanie se
kup!
Jeszcze nie
wiem czy to zrealizuję, ale plan mam żeby dziś po robocie pojechać zobaczyć
jakieś centrum handlowe. Tyle się trąbi o tych wypasionych arabskich centrach
handlowych, że chyba warto byłoby jedno zobaczyć w końcu. Ale to się zobaczy.
Zależnie od tego, w jakim stanie wrócę do hotelu.
Zajrzałem do
bagażnika i się okazało, że to badziewne auto nie ma żadnej regulacji zamka. Po
prostu ma się zamykać tak jak go ustawią i koniec. A jeśli nie, to nie
poradzimy. Poluzowałem wszystkie śrubki mocujące, i zamka i skobla i nic nie
zyskałem. Na koniec przyjrzałem się baczniej temu zamku i się okazało, że był
wygięty. Naprostowałem tyle ile się dało i się jakoś zamyka. Trzeba pizgnąć jak
teściową, żeby się zamknął ale grunt że się zamyka.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz