poniedziałek, 21 marca 2016

30.10.2015


Piątek. Dzień wolny od pracy. Obudził mnie o 8.30 telefon. Odebrałem a tam głuchy sygnał. Szlag by trafił bo chciałem pospać a tu dupa. No to wstałem bo co tak będę leżał. Cisza za oknem, miasto od rana wymarłe. Wieczorem dopiero zacznie ożywać.

Uderzyła mnie pewna rzecz. Może jestem dziwny ale uważam, te ichniejsze burki za rzecz bardziej zmysłową niż zachodnie półnagie smarkule obnoszące się ze wszystkim jak na tacy i wylewającym się sadłem. Zwiewne czarne tuniki są takie tajemnicze a oczy to w zasadzie wszystko, co facet musi zobaczyć by wiedzieć o kobiecie wystarczająco dużo aby ją poślubić. W oczach jest tak wiele.

Wczoraj w sklepie młody Arabus potraktował mnie jak śmiecia. Ale mnie zagotował! Obsługiwał przy kasie, wyraźnie nieszczęśliwy z tego powodu. Miał może 18 lat. Jedyne o co go poprosiłem, to, żeby sprzedał mi doładowanie do telefonu. Nie starał się nawet zrozumieć mimo, że pokazywałem mu wszystko palcem. Zacząłem mu cisnąć po polsku to przesunął moje zakupy i zaczął obsługiwać następnego. Zwykle tego nie robię ale mnie tak wkurzył, że złożyłem na niego reklamację w dziale obsługi klienta u pani Ninja. Kumata babka z bardzo ładnym angielskim. Jakby studiowała na jakiejś brytyjskiej uczelni. Dla mnie przede wszystkim szokiem było, że zobaczyłem kobietę w pracy


Zdecydowałem się na spacer. Wyszukałem na googlu, że do małej zatoczki niedaleka droga, 3.8km piechotą. Miejsce wg mapy ciekawe, po drodze starówka z budynkami stojącymi od ponad 2 tys lat, jakieś historyczne meczety, biblioteka islamska, Red Sea Palace i takie tam. A jako cremme de la cremme grobowiec Ewy z raju. No to idziemy. Woda i banany w plecak, aparat, krokodyle, czapeczka i biała cieniutka koszulka, żeby nie odkitować z gorąca. Niestety nie doceniałem potęgi upału. 20 minut marszu wystarczyło, żebym poczuł to w kościach. Miękkie nogi, zawroty głowy, płytki oddech i mroczki. Siadłem na schodach na jakimś z zacienionych targów. Odsiedziałem z 15 minut i postanowiłem kontynuować marsz. Doszedłem jakoś do celu ale wypiłem prawie całą wodę jaką miałem a tu droga powrotna. Sklepy zamknięte bo piątek. Klapnąłem nad wodą w cieniu palmy i ponad pół godziny dochodziłem do siebie. W końcu zdecydowałem się wracać z nastawieniem, że jeśli będzie mi kiepsko, biorę taksę i mam w dupie oszczędzanie pieniędzy. Jakoś udało mi się wrócić. Wrażenia wizualne bezcenne. Węchowe, niekoniecznie. Wali na zmianę rozkładającymi się śmieciami, wywalającą kanalizą, zdechłymi kotami, albo z zatoczki zdechłymi rybami. Bo mnóstwo ich pływa brzuchami do góry. Może dlatego, że jest piątek i też mają wolne?
Aha! A grobowiec Ewy to obecnie kawał placu wyłożonego płytami betonowymi bo jakiś król w przyćmieniu umysłu kazał to zburzyć. Ale byłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz