Gdyby głupota
miała skrzydła...
Tak,
zdecydowanie przesadziłem ze słoneczkiem wczoraj.
Ale po kolei. Poszedłem rano na basen. Pogoda byłe wyśmienita. Czyste powietrze, wiaterek, 28 stopni. Jak w Polsce, latem nad morzem. Popływałem chwilę i potem w celu osuszenia się walnąłem się na leżaku na słońcu. Nienawidzę się opalać i stronię od słońca. Zwykle przesiaduję w cieniu. Tym razem jednak chciałem tylko na chwilę podsuszyć i wrócić do cienia. Jakimś jednak cudem zasnąłem na tym leżaku. Nie wiem ile spałem ale zdecydowanie za długo. Kiedy się zobaczyłem w lustrze sam siebie się przestraszyłem. Wieczorem telepawka, gorączka a skóry na połowie ciała nie dało się dotknąć. Debil. Zwykły debil.
Teraz jestem w pracy makabrycznie się czuję ale
mam nadzieję że w ciągu dnia przejdzie. Albo chociaż się polepszy. Noc rwana,
zasypiałem i budziłem się co chwila. Ból na zmianę z nudnościami wybudzały mnie
do samego rana. Teraz oczy mi się zamykają i czuję, że mógłbym zasnąć nawet na
fotelu w biurze. Rano czułem się na tyle kiepsko, że poważnie rozważałem czy
nie zostać w hotelu ale ostatecznie zebrałem się do kupy i poszedłem do roboty.
Nie jest mi siebie samego żal. Dobrze mi tak. Im bardziej uciążliwa kara za
bezmyślność, tym lepiej się ją zapamięta.
Teraz jedyne co
muszę zrobić to przetrwać tu te 10 godzin a potem mogę sobie dalej zdychać w
hotelu. Choć myślę, że w ciągu dnia się polepszy. Ile można zdychać w końcu,
co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz