wtorek, 22 marca 2016

07.12.2015


22 stopnie rano. Niebywałe. I wicher do tego, że wszystko fruwa. Wszystkie śmieci w powietrzu. A przez pył widoczność w mieście na maks 200 metrów. Na budowie już nie tak. Słabszy wiatr i słońce świeci normalnie.

Wymienili mi kierowcę. Na zdrowego. Tamten musiał się naprawdę kiepsko poczuć.

A na budowie dzień się zaczął od napięcia. Nie wiem po co oni wprowadzają taką nerwowość ale widać tak mają w naturze. Uparli się, żeby dzisiaj zrobić testy elektryczne i uruchomić zasilanie budynku. O godzinie 8 wyszedłem ze spotkania mówiąc, że potrzebuję czasu aby zapoznać się z dokumentacją i schematami. 10 minut później wleciał Koreaniec, że jedziemy na budowę już, teraz, zaraz. A na budowie inspektorzy od odbiorów do mnie z milionem pytań i pretensjami, że nie umiem na nie odpowiedzieć. Pierwszy raz w życiu widziałem takie urządzenia jak są w tej szafie i nie miałem nawet czasu, żeby zobaczyć na schematach co tam jest wpakowane. Tak więc wielka akcja uruchomienia zasilania rozpoczęła się z hukiem i zakończyła po pół godziny. O 13.30 mam kolejny meeting żeby już na spokojniej zastanowić się nad planem działania i ustalić co dokładnie jest potrzebne aby to poszło bez przeszkód.

Zmęczony jestem coś. Tak bez powodu.

Chyba to pogoda taka. Ciśnienie jakieś niskie musi być. Teraz się obniosło i zrobiła się parówa. Łeb zaczął boleć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz