wtorek, 22 marca 2016

15.11.2015

Niedziela. Nie licząc dziś, 4 dni na budowie.

Słońce od rana było zamglone i znowu zaczynała się parówa ale na szczęście ruszył się lekki wiaterek od morza i powietrze się ożywiło. Pokazuje 33 w cieniu więc nie jest najgorzej.

Dzisiaj pobiłem chyba swój rekord – chwilę po 8 byłem na budowie. W biurze nuda, zero maili do czytania, a Christoph akurat jechał i spytał, czy mnie podrzucić, no to się zabrałem. Rano jest w miarę znośnie, po 12-ej już ciężko się funkcjonuje.

Myślałem dotąd, że Filipińczycy to taka nacja bez cienia nerwów i złości, że kochają cały świat a dzisiaj miałem okazję zobaczyć jak się wściekają, jak kłócą i wyglądało jakby mieli się zacząć bić. Są też między nimi pewne animozje. Takie, że jedna ekipa nie przepada za drugą itp. Jedni uważają, że robią lepiej niż inni i odwrotnie. Czyli wszystko u nich normalnie. Jak u ludzi.

Dzisiaj na obiad u Koreańców były między innymi ośmiorniczki smażone w cieście naleśnikowym. Smaczne. Ale obok ośmiorniczek było coś, co mnie przeraziło. Wyglądało jak smażone pasikoniki. Ale, wziąłem sobie i tego trochę na talerz, żeby spróbować. Jak się okazało były to smażone w chili orzechy włoskie i orzechy nerkowca z dodatkiem malutkich rybek Anchovy. Odetchnąłem z ulgą jak zobaczyłem, że to rybki ale pasikonika i tak bym spróbował jakby był.


Zauważyłem, że kiedy zaczyna mnie boleć głowa, a boli w zasadzie codziennie, najlepsze co mogę zrobić, to nie brać pigułkę tylko napić się pół litra wody. Znaczy łeb boli z odwodnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz