Druga tura.
W zasadzie jak
dotąd dzień zdominowany przez wiadomość, jaką dostał Peter od swojej bratanicy.
Jego ojciec jest w ciężkim stanie, w zasadzie umierający. Niby 85 lat ale do
wczoraj czuł się świetnie. Nagle dostał jakiegoś ataku bólu całego ciała,
zaczął wymiotować i mdleć. Karetka wzięła go do szpitala i po drodze musieli
się zatrzymać i czekać na lekarza, żeby dojechał do karetki bo gościu tak
cierpiał a oni nie wiedzieli jak mu pomóc. Całą noc się nim zajmowano w
szpitalu, ale rano lekarz powiedział, że jest czas na to żeby pożegnał się z
rodziną bo to kwestia godzin. Peter więc pakuje się teraz i pierwszym możliwym
lotem gna do Niemiec. Smutne. Nie smutne, że umiera ktoś kto ma 85 lat tylko
smutne patrzeć jak cierpią ci, którzy zostają.
Budowę mam
opanowaną i w zasadzie reagować muszę tylko na nowe sytuacje, wynikające na
bieżąco więc nie ma stresu. Wszystko pod kontrolą. Tak jak lubię. Dzisiaj
zastosowałem manewr taktyczny jak skrócić podróż autobusem i się opłaciło.
Zamiast tłuc się w nim 35 minut jechałem 5 minut. Co prawda nie było już miejsc
siedzących ale na 5 minut to ja postać mogę.
Zapamiętałem po prostu gdzie jest jego ostatni przystanek zanim opuści
budowę i uda się w kierunku biur no i tam poszedłem. Zszedłem z budowy 10 minut
później niż zwykle a w biurze byłem blisko 20 minut wcześniej niż zwykle. Ale
ja jestem mądraliński!
A propos
mądraliński – jak przyleciałem tutaj ponad miesiąc temu, jedną z pierwszych spraw
jakiem miałem, była kwestia niepasujących do siebie rur na boilerze 3. Od razu
na chłopski rozum zaproponowałem rozebranie tego i złożenie w odwrotnej niż
dotąd kolejności . A Koreańce nie, bo nie. Potem powiedzieli, że próbowali tak
zrobić jak mówiłem i że to nic nie dało. Co się okazało ściemą bo nic nie
ruszyli nawet. W końcu zmiękli i zrobili po mojemu. I co? Wszystko pięknie
pasuje, domyka się i działa. I kto jest debeściak?
A na czym
polegała różnica? Oni wylali posadzki, usadowili w nich zbiorniki i filtry
potem pomontowali podpórki do rur a na koniec chcieli połączyć rury. A logika
każe odwrotnie. Moje zalecenie było najpierw połączyć wszystko rurami. Potem
umocować do posadzek a na koniec postawić podpórki. Ale ja jestem zajebisty!
Pogryzły mnie
moskity i to solidnie. 7 ukąszeń na lewym ramieniu i 2 na prawym. Concierge w
hotelu się przeraził kiedy mnie zobaczył i zlecił spryskanie mojego pokoju
chemią bo jak powiedział moskity są bardzo niebezpieczne. No i mi kurde stracha
napędził też. Dotąd nigdy nie brałem pod uwagę tego jako zagrożenie. A ten
zrobił paniki i powiedział, że jeśli tylko poczuję że coś jest źle ze mną od
razu do szpitala. Tylko kurde, co może być źle? Bo ja to ogólnie cały czas
czuję że coś jest źle.
Lokalny sklepik
na budowie – ciekawe miejsce różnych interesów. Nie tylko artykuły spożywcze,
fajki legalnie i nielegalnie też ale i jak się dopiero przekonałem, kantor
wymiany walut, punkt handlu złotem i pewnie jeszcze inne działalności.
Kombinują równo.
Nie wiem czy o
tym już wspominałem – podobają mi się arabskie hurtownie. Wzdłuż trasy, którą
jeżdżę do pracy stoją naczepy od tirów z towarem. Ale naczepy, nie takie jak
nasze, zabudowane, tylko otwarte lawety. Na nich worki z karmą dla wielbłądów,
nawozy, snopki siana, cokolwiek. No i te naczepy, jak się dowiedziałem to są
hurtownie. Sprzedawcy siedzą tam na zmianę 24 godziny. Mają przeważnie
ustawione wyrko z materacem pod gołym niebem i jak są śpiący to się kimną.
Gdzie jedzą, co piją, jak srają? Nie mam pojęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz