Uwaga!
Podaję sprawdzony przepis
na nieprzespaną noc spędzoną na kiblu: gruszka, jabłuszko, chińska zupka, kilka
plasterków sera z chałwą. Nie wiem co to było, czy ser popsuty, czy chałwa ale
pozamiatało mnie koszmarnie. Ból głowy, kręciło mi się w dyni jakbym miał
nie wiadomo jaki dym. Od ściany do ściany chodziłem. Woda z dupy przez całą noc.
Zasnąłem po 6 nad ranem. Obudziłem się o 9.30 i zawinąłem do roboty. W biurze
byłem o 11. Wciąż kręci mi się w głowie i słaby jestem jak niemowlę. Masakra.
Różnica wagi między wieczorem a porankiem – 1kg. Znaczy, że straciłem litr
wody.
Pierdołowaty
Pan Ramesh, który zastępuje Pana Jonson’a pod jego nieobecność znowu nie
załatwił wjazdówki na samochód. Na szczęście dzisiaj wraca Pan Jonson i jest nadzieja,
że wreszcie zostanie to załatwione. Będę mógł bardziej wydatnie ściemniać.
Na szczęście
jest poniedziałek i nasze biuro zaczęło troszkę już działać więc mam odrobinę
zajęcia. Napływają powoli odpowiedzi na zapytania, dzieje się coś, czym mogę
się zająć.
Nie zwróciłem
na to uwagi przy pierwszym tankowaniu auta ale ceny paliw tutaj poszły w górę o
ponad 50% od nowego roku. Masakryczna podwyżka z 50 halali na 75 za litr.
Ciekawe co ją spowodowało i jak się tu ludzie na to zapatrują. 50% w Europie
wywołałoby fale strajków na skalę całej Unii.
Jest w tej
chwili 15:22 o 12.30 zacząłem po raz kolejny rozliczać zaliczki. Noszk....mać!
Ile można życie upierdalać o jakieś głupie cyferki bo nie są w tej rubryczce co
trzeba albo, że rozbiłem coś na dwie pozycje mimo iż jest tylko jedna faktura.
Rozbiłem bo osobnym kosztem w księgowości są koszty mojego żarcia a osobnym
koszty zakupu karty SIM do telefonu! Ale mam dość. Dzisiaj w ramach strajku
włoskiego Ovivo dostanie piękną fakturkę na moją kolację za 150 ryjów. A co.
Będą mieli papierek a ja nie będę miał problemów z rozliczaniem zaliczek. A
mógłbym się spokojnie najeść za 12, no ale wtedy krowy z księgowości musiałyby
ruszyć swoje tępe łby żeby pomyśleć jak to wpisać w koszta.
Aaaaaa!!!!!!1111jedenjeden.
Pan Jonson
wrócił. I całe szczęście. Teraz może ta budowa zacznie jakoś funkcjonować.
Krótko po
rozmowie lunchu zadzwonił Witek i muszę jeszcze jedną rzecz poprawić w
rozliczeniu zaliczki. Choćbym miał wylać do doniczki ten sok z arbuza, zamówię
dwa!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz