wtorek, 22 marca 2016

11.01.2016

Uwaga!
Podaję sprawdzony przepis na nieprzespaną noc spędzoną na kiblu: gruszka, jabłuszko, chińska zupka, kilka plasterków sera z chałwą. Nie wiem co to było, czy ser popsuty, czy chałwa ale pozamiatało mnie koszmarnie. Ból głowy, kręciło mi się w dyni jakbym miał nie wiadomo jaki dym. Od ściany do ściany chodziłem. Woda z dupy przez całą noc. Zasnąłem po 6 nad ranem. Obudziłem się o 9.30 i zawinąłem do roboty. W biurze byłem o 11. Wciąż kręci mi się w głowie i słaby jestem jak niemowlę. Masakra. Różnica wagi między wieczorem a porankiem – 1kg. Znaczy, że straciłem litr wody.

Pierdołowaty Pan Ramesh, który zastępuje Pana Jonson’a pod jego nieobecność znowu nie załatwił wjazdówki na samochód. Na szczęście dzisiaj wraca Pan Jonson i jest nadzieja, że wreszcie zostanie to załatwione. Będę mógł bardziej wydatnie ściemniać.

Na szczęście jest poniedziałek i nasze biuro zaczęło troszkę już działać więc mam odrobinę zajęcia. Napływają powoli odpowiedzi na zapytania, dzieje się coś, czym mogę się zająć.

Nie zwróciłem na to uwagi przy pierwszym tankowaniu auta ale ceny paliw tutaj poszły w górę o ponad 50% od nowego roku. Masakryczna podwyżka z 50 halali na 75 za litr. Ciekawe co ją spowodowało i jak się tu ludzie na to zapatrują. 50% w Europie wywołałoby fale strajków na skalę całej Unii.

Jest w tej chwili 15:22 o 12.30 zacząłem po raz kolejny rozliczać zaliczki. Noszk....mać! Ile można życie upierdalać o jakieś głupie cyferki bo nie są w tej rubryczce co trzeba albo, że rozbiłem coś na dwie pozycje mimo iż jest tylko jedna faktura. Rozbiłem bo osobnym kosztem w księgowości są koszty mojego żarcia a osobnym koszty zakupu karty SIM do telefonu! Ale mam dość. Dzisiaj w ramach strajku włoskiego Ovivo dostanie piękną fakturkę na moją kolację za 150 ryjów. A co. Będą mieli papierek a ja nie będę miał problemów z rozliczaniem zaliczek. A mógłbym się spokojnie najeść za 12, no ale wtedy krowy z księgowości musiałyby ruszyć swoje tępe łby żeby pomyśleć jak to wpisać w koszta. Aaaaaa!!!!!!1111jedenjeden. 


Pan Jonson wrócił. I całe szczęście. Teraz może ta budowa zacznie jakoś funkcjonować.

Krótko po rozmowie lunchu zadzwonił Witek i muszę jeszcze jedną rzecz poprawić w rozliczeniu zaliczki. Choćbym miał wylać do doniczki ten sok z arbuza, zamówię dwa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz