Trzecia tura
No i jestem
znowu. Pierwsze wrażenia po wylądowaniu? Papa się śmieje od ucha do ucha. Po
prostu bawią mnie te śmieszne ludziki. Podekscytowani jakby od tego, czy wezmą
Twoją walizkę i zarobią 5 ryjów zależało ich życie. To samo na postoju
taksówek. Wszystko biegiem, wszystko krzykiem. Pełna ekscytacja bo jest klient
na kurs! Ja chyba lubię to miejsce.
Mam pokój na pierwszych piętrze. Znacznie lepszy standard za to absolutny brak widoku z okna. Ale okno się otwiera!
![]() |
| widok z okna hotelowego pokoju |
Niestety coś
mnie lot zdrowotnie zmęczył. To są chyba zatoki. Wali mi z nosa i gardła ropa,
cały czas czuję lekką gorączkę i napierdala łeb. W nocy nie mogłem spać, od
4.30 na nogach. Szkoda, bo nie pozwala mi to cieszyć się tutejszą pogodą. A
pogoda jak na razie jest super 28-30 stopni, przyjemny wiaterek. Jakby tak było
cały rok, byłby to pogodowy raj na ziemi.
Dzisiaj
pierwszy raz kierowałem autem. I jestem zaskoczony. Z pozycji kierowcy wygląda
to wszystko znacznie mniej przerażająco niż dla pasażera. A miałem niezły test
bo musiałem przejechać z lotniska na budowę. Ponad 80km przez zakorkowane
miasto i potem przez pustynię. W międzyczasie pierwsze tankowanie bo
wypożyczalnia dała mi auto z pustym zbiornikiem. Ale to są jaja. Pełen zbiornik
wachy i niecałe 4 funty a do tego butelka wody gratis.
No i sama fura,
też warta wspomnienia. Bestia i demon w jednym. Toyota Yaris 1.4 automat!
Rozpędza się to jak nasza stara Astra. Znaczy, że wciśnięcie pedału gazu
powoduje wyłącznie wzrost hałasu we wnętrzu ale zupełnie nie odczuwa się
przyspieszenia. Natomiast idzie to nieźle rozbujać, bo na pustyni dociągnąłem
do 170 i można by dalej gdybym się nie bał.
No i klima jest -najważniejsze. I radio gra arabskie jęki.
Niestety auto
musiało zostać na bramie bo nie mam przepustki na wjazd na budowę. Ale mam
nadzieję dziś ją załatwić i już od soboty będę mógł się bujać po budowie jak
szeryf.
Na budowie,
zaskoczenie – serdeczne przywitanie jakby wrócił dobry przyjaciel z dalekiej
podróży. Co chwila ktoś podchodzi, wita się, pyta jak było itd. Niespotykane w
Europie.
A i jeszcze mi
się przypomniało coś, co dawno miałem napisać – taksówki. Cenę za kurs taksówką
negocjuje się tutaj przez wejściem do auta. Potem już pozamiatane. Tyle ile
zaśpiewa kierowca, tyle trzeba zapłacić. Żaden taksometr, żadne tam „za
kilometr”. A przed kursem - mówisz dokąd chcesz jechać a on mówi, za ile Cię
zawiezie. Jak się obie strony zgadzają, dochodzi do transakcji. Ciekawe, co?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz