poniedziałek, 21 marca 2016

10.11.2015

Przez tę robotę na świeżym powietrzu nie mam czasu pisać dzienniczka. Cały dzień na słońcu, czasu brak aby na kompie zrobić konieczne raporty dobowe.


Pracując tam na tym placu, cały czas mam wrażenie jakbym brał udział w zdjęciach do „Poszukiwaczy zaginionej Arki” w scenie wykopalisk w Kairze. Wygląda to dokładnie tak samo. Co prawda pracownicy nie są z Egiptu a z Indii ale wizualnie się nie da odróżnić jednego od drugiego. Jedno i drugie ciapate.

Naszła mnie też taka złota myśl – wiem dlaczego tu na drogach mimo wszystko jakoś daje się jeździć.
Bo tu nie ma kobiet za kierownicą! Facet faceta zawsze zrozumie, nawet bez słów. A jak się nie dogadają to sobie strzelą i już. I tak samo jest tu na drogach. A jakby zaczęły jeździć kobiety, musieliby wprowadzić przepisy, pilnować ich przestrzegania itd. Bo zawsze znalazłaby się jakaś żona policjanta, która wieczorem szeptałaby mu do uszka: Misiu, zrób coś z tymi chamami na ulicy dla swojej myszki. No żeby myszka taka zmęczona do domku nie wracała i miała więcej siły dla misia.
I misiu rano poszedłby na ulice wywijać lizakiem żeby zadowolić swoją myszkę. Tak kiedyś wojny się rozpoczynały. A i dzisiaj pewnie też.

Najważniejsza wiadomość dnia – pan Shung Hwan Lee wyjeżdża w czwartek. Uff, ostatni tydzień w Jeddah bez prześladowcy.
A poza tym to dzisiaj na tygodniowy urlop do domu pojechał mój freund Peter. Ale na jego miejsce przyleciał inny szwab – Christoph. Młody chłopaczek, przed 30-tką. Przesadnie grzeczny i kulturalny. Może się rozkręci i wyluzuje. Zobaczymy. Natomiast Helmut to jest gość w wieku 63 lata i zachowuje się ganz genau jak mój dziadas. Nawet mówi po niemiecku identycznie jak dziadas. Ten sam akcent, ta sama intonacja. I ciągle się brechta. Dobrze, że na tym zadupiu są te Niemiaszki. Oni jedni normalni.


Dotarło też dzisiaj do mnie, że z blisko 15000 ludzi pracujących na budowie, tylko kilkunastu nie ma czarnych włosów. Anglicy, Niemcy, Amerykanie i ja. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz