Przez tę robotę
na świeżym powietrzu nie mam czasu pisać dzienniczka. Cały dzień na słońcu,
czasu brak aby na kompie zrobić konieczne raporty dobowe.
Pracując tam na
tym placu, cały czas mam wrażenie jakbym brał udział w zdjęciach do
„Poszukiwaczy zaginionej Arki” w scenie wykopalisk w Kairze. Wygląda to
dokładnie tak samo. Co prawda pracownicy nie są z Egiptu a z Indii ale wizualnie się
nie da odróżnić jednego od drugiego. Jedno i drugie ciapate.
Naszła mnie też
taka złota myśl – wiem dlaczego tu na drogach mimo wszystko jakoś daje się
jeździć.
Bo tu nie ma
kobiet za kierownicą! Facet faceta zawsze zrozumie, nawet bez słów. A jak się
nie dogadają to sobie strzelą i już. I tak samo jest tu na drogach. A jakby
zaczęły jeździć kobiety, musieliby wprowadzić przepisy, pilnować ich
przestrzegania itd. Bo zawsze znalazłaby się jakaś żona policjanta, która
wieczorem szeptałaby mu do uszka: Misiu, zrób coś z tymi chamami na ulicy dla
swojej myszki. No żeby myszka taka zmęczona do domku nie wracała i miała więcej
siły dla misia.
I misiu rano
poszedłby na ulice wywijać lizakiem żeby zadowolić swoją myszkę. Tak kiedyś wojny
się rozpoczynały. A i dzisiaj pewnie też.
Najważniejsza
wiadomość dnia – pan Shung Hwan Lee wyjeżdża w czwartek. Uff, ostatni tydzień w Jeddah bez prześladowcy.
A poza tym to
dzisiaj na tygodniowy urlop do domu pojechał mój freund Peter. Ale na jego
miejsce przyleciał inny szwab – Christoph. Młody chłopaczek, przed 30-tką.
Przesadnie grzeczny i kulturalny. Może się rozkręci i wyluzuje. Zobaczymy.
Natomiast Helmut to jest gość w wieku 63 lata i zachowuje się ganz genau jak
mój dziadas. Nawet mówi po niemiecku identycznie jak dziadas. Ten sam akcent,
ta sama intonacja. I ciągle się brechta. Dobrze, że na tym zadupiu są te
Niemiaszki. Oni jedni normalni.
Dotarło też
dzisiaj do mnie, że z blisko 15000 ludzi pracujących na budowie, tylko
kilkunastu nie ma czarnych włosów. Anglicy, Niemcy, Amerykanie i ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz