Pada!
W nocy też
pokropiło bo miałem ślady na aucie. A teraz pada tak solidnie. A spałem jak
dziecko. Przemęczyłem się nad książką do 23-ej i bez pigułki zasnąłem jak
dziecko. Nawet mnie wycie mnie o 5 nie obudziło. Ciężko zdziwiony byłem o 6.15
czego chce ode mnie ten telefon, który coś tam plumka. Dobrze jest się czasem
tak wyspać.
Idealnie mi się
udało wstrzelić z przyjazdem na budowę. Ponieważ auto zostawiam na bramie i
potem mam prawie 10 minut spacerku, gdyby padało wyglądałbym jak zmokła kura .
A zaczęło padać 5 minut po tym jak przyszedłem do biura.
Musiałem
wyskoczyć na moment na budowę zmierzyć średnicę jednej rurki. Skoro już
pojechałem, to zrobiłem Flakwizera. Całość zajęła mi może z pół godziny? Ale
się przepracowałem...
Faktem jest, że
osłabiony jestem bo ten spacerek wygenerował ze mnie litry potu. Ale idzie ku
lepszemu i pacjent zaczyna rokować!
Ponieważ Peter
(ten któremu umarł tata) jest wciąż w Niemczech, a Christoph, wciąż w Nowej
Zelandii zastępuje ich tutaj Willy. Willy jest w sumie przełożonym dwóch
powyższych i to naprawdę potężna głowa ale też w porządku. Tylko jest on z
tych, co Helmut – nie daje taryfy ulgowej jeśli chodzi o język niemiecki.
Napierdala do mnie po szwabsku, że muszę nieźle uszy gimnastykować żeby go zrozumieć.
Ale dzięki temu, że się z nim zgadałem załatwiłem chłopakom że będą mieszkali w
tym hotelu, co ja. Ten, który do tej pory zaklepywali dla siebie nie oferuje
śniadań, pokoje nie są sprzątane i w zasadzie sami sobie musieli gotować a do
tego jeszcze głęboko w centrum miasta. No i żadnych atrakcji typu basen itd. A
że Willy jest władny w podejmowaniu tego typu decyzji, zaraz kazał zarezerwować
pokój dla Christopha u mnie w hotelu a i sam od przyszłego tygodnia się tam
przenosi. Może to i fajnie, bo w razie nudy będzie można coś razem
wykombinować. Na pewno będę wolał z Niemcami niż z Cyklopem. Chociaż może i
Cyklop się okazać ok. Kto wie?
Muszę jeszcze
raz jechać na budowę. A mi się nie chce. Po tym deszczu powietrze jest takie,
że nożem można kroić a mi się ciężko oddycha. Ale mus to mus. Dosłownie dwa
wymiary do zdjęcia i mogę znowu wrócić.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz