Ostatni dzień.
I jak to w ostatni dzień jestem zalatany. Wszyscy sobie nagle przypominają, że
coś potrzebują, że coś trzeba znaleźć i załatwić. Rano miałem spotkanie z
przedstawicielami naszego saudyjskiego zleceniodawcy. Pierwszy chyba taki mój
kontakt z Arabami. Mimo, że trzeba było na początku przezwyciężyć opory ze
względu na ich atakującą osobowość, spotkanie wypadło pozytywnie. Na dzień
dobry zaatakowali gradem pytań, jeden przez drugiego i przytłoczyli mnie
starając się przejąć dominującą rolę w konwersacji. Ale udało mi się z tego
wywinąć zachowując pogodę ducha i uśmiech, no i po jakimś czasie zeszło na
tematy prywatne, polityczne i religijne.
Ponarzekali na Camerona, ja im trochę
wytknąłem wszechobecny syf, ale ogólnie przyjaźń i pełna zgoda, ściskanie dłoni
po 5 razy z każdym a potem jeszcze dostałem błogosławieństwo dla żony i
życzenia żeby syn był zadowolony ze swojego nowego samochodu. Ciekaw jestem,
czy którykolwiek ze speców Ovivo potrafiłby tak obrócić. Ciapul na pewno nie.
Po kilku minutach rozmowy z nimi powiedział mi, że to są takie momenty w jego
pracy kiedy od razu gotów jest zrezygnować i rzucić wypowiedzenie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz