wtorek, 22 marca 2016

28.01.2016

Ostatni dzień. I jak to w ostatni dzień jestem zalatany. Wszyscy sobie nagle przypominają, że coś potrzebują, że coś trzeba znaleźć i załatwić. Rano miałem spotkanie z przedstawicielami naszego saudyjskiego zleceniodawcy. Pierwszy chyba taki mój kontakt z Arabami. Mimo, że trzeba było na początku przezwyciężyć opory ze względu na ich atakującą osobowość, spotkanie wypadło pozytywnie. Na dzień dobry zaatakowali gradem pytań, jeden przez drugiego i przytłoczyli mnie starając się przejąć dominującą rolę w konwersacji. Ale udało mi się z tego wywinąć zachowując pogodę ducha i uśmiech, no i po jakimś czasie zeszło na tematy prywatne, polityczne i religijne. 
Ponarzekali na Camerona, ja im trochę wytknąłem wszechobecny syf, ale ogólnie przyjaźń i pełna zgoda, ściskanie dłoni po 5 razy z każdym a potem jeszcze dostałem błogosławieństwo dla żony i życzenia żeby syn był zadowolony ze swojego nowego samochodu. Ciekaw jestem, czy którykolwiek ze speców Ovivo potrafiłby tak obrócić. Ciapul na pewno nie. Po kilku minutach rozmowy z nimi powiedział mi, że to są takie momenty w jego pracy kiedy od razu gotów jest zrezygnować i rzucić wypowiedzenie.


Odprawa na samolot zrobiona i wydrukowana (siedzenie 28A – przy oknie), Kevin potwierdził mi, że jutro będzie po mnie Steward (ten od mercedesa) na lotnisku. Zostaje się spakować, ładnie ogolić, dobrze wyspać i do domu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz