Kolejna moja
tura tutaj dobiega końca. Dzisiaj jest sobota, w niedzielę w nocy lecę. Wczoraj
dzień wolny a więc dzień w którym idzie dostać na łeb. Obudziłem się wyspany o
8-ej. Umyłem się, pokręciłem w kółko i poszedłem na śniadanie. Po 9-ej byłem po
śniadaniu. I co dalej?
Z jakiegoś powodu
wyłączyli wszystkie kanały filmowe w hotelowej telewizji, nie ma co oglądać.
Wziąłem się za czytanie. Po 11-ej miałem już dość. Po 12-ej poszedłem na basen.
Woda była bajeczna więc świetnie się pływało. Wytrzymałem do 16-ej kiedy z basenu wypędził mnie głód. Szybkie amciu a potem nuda do 20-ej kiedy rozpoczęła się sesja skype z
domem. Chociaż trochę rozrywki i rozmowy.
Jestem bardziej zmęczony tym dniem
odpoczynku, niż normalnym dniem pracy. W więzieniu oszalałbym z bezczynności.
Z pracą na
naszym odcinku jesteśmy tak daleko do przodu, że w zasadzie nie mam co robić.
Moja rola tutaj jest skończona. Biedny Ciapul ma za to pełne ręce roboty.
A w ogóle to
Ciapul we środę zgubił telefon. On jest naprawdę zakręcony. Idzie siku w biurze
i nie wraca przez 20 minut. Kiedy zaczynam podejrzewać, że miał ciężkie
zatwardzenie, zjawia się szczęśliwy i oznajmia że się zgubił ale w końcu
znalazł drogę. Porusza się zawsze tymi samymi ścieżkami, po hotelu, po Jeddah,
po budowie i w biurze. Jeśli zboczy, traci orientację i nie wie gdzie jest.
Odkłada rzeczy w to samo miejsce bo jeśli odłoży gdzie indziej (jak telefon,
którego przez chwilę używał na budowie jako stopera) już tego nie znajdzie.
Jest przygłuchy – nie słyszy co się mówi za jego plecami a nawet jak mówić
wprost, trzeba głośno i wyraźnie ruszać ustami. I ślepy – to akurat zrozumiałe,
stracił jedno oko, drugie wyraźnie osłabione. Nie widzi w nocy i ma bardzo
wąski kąt widzenia. Tak więc praca z nim jest bardzo ciekawa. Nie da się
nudzić. Ważne jednak, że jest dobry w tym co robi i nie jest upierdliwy. Jest
pozytywny i wesoły.
Arun się
rozchorował. W sumie się nie dziwię. Od czterech miesięcy nie miał dnia
wolnego. 7 dni w tygodniu na maksymalnych obrotach od 6 do 21. Nie dojada,
nie dosypia. To była kwestia czasu. Młody jest to jeszcze musi się wiele
nauczyć. Najpierw zadbaj o siebie o potem praca.
Przez to teraz
mam ciut więcej pracy, bo rutynowe czynności, które należały do niego, muszę
wykonać sam. Nic wielkiego, nic trudnego. Ale przynajmniej nie będę się tak
strasznie nudził.
Mahendran
wrócił z urlopu „tacierzyńskiego”. Szczęśliwy aż promienieje. Jego żona
urodziła bliźniaczki. Zdrowe, z apetytem i jak twierdzi ich tata, piękne. Nie
wiem jak noworodek może być piękny. Ale niech mu będzie. Na szczęście nie kazał
mi oglądać zdjęć.
