sobota, 2 kwietnia 2016

12.07.2006 - PiS u władzy - też z szuflady

Poniższe napisałem, kiedy bracia Kaczyńscy sięgnęli po całą władzę w Polsce. Moherowy elektorat i układ z Rydzykiem pozwolił im wygrać wybory a potem po dymisji Marcinkiewicza prezes został Prezesem Rady Ministrów...

...za kilka lat:

Sobota, 14-ty listopada. Rano. Ciemno, ponuro, wilgotno. Brrr. Wstałem.
Przeżegnałem się do wszystkowidzącej kamery ojca dyrektora zainstalowanej w
mojej sypialni. Przebrnąłem na korytarzu przez stadko moich prokatolicko
poczętych dzieci. W kiblu znowu nie ma wody. Niech to.
Eh, nawet przeklinać już zapomniałem odkąd wprowadzili ministerstwo
moralności i etyki.
Papieros. To jedno czego nie zabronili. Dzięki Bogu.
Nakładam swój moherowy beret i wychodzę do fabryki. Idę ulicami miasta. W
przyszłym roku mam dostać talon na własny rower, na razie jednak muszę
piechotą. Mleczarze rozwożą mleko i wodę święconą. Koła ich wózków miarowo
skrzypią, śpieszą się.
Odkąd ojciec dyrektor wprowadził obowiązek noszenia moherowych beretów w
szarym dotąd i pustym mieście, zrobiło się jakby barwniej. Fajnie świszczą
te z długim włosem, kiedy się szybciej jedzie rowerem. Zresztą odkąd
zakazano cywilom używać samochodów na ulicach miasta słychać głównie świst
moherowych beretów, brzęk dzwonków rowerowych i donośny głos ojca dyrektora ze szczekaczek umocowanych do każdej latarni na ulicy. Szczekaczki trochę obniżają ton podczas różańca odmawianego co godzinę. Na tej podstawie można poznać, że zbliża się pełna godzina. 
Tak właśnie stało się teraz.
Przyspieszyłem więc kroku aby nie musieć się spowiadać ze spóźnienia do
pracy. Początek różańca oznaczał, że nadchodzi szósta.
Dzień w fabryce, jak każdy. Modlitwa przed i po i do domu. 
W domu, żona w siódmym miesiącu ciąży przygotowała mi pyszny posiłek z chleba. Ona jest wspaniała. Choć nie taka, jaką ją pamiętam z młodości. Po szóstym dziecku zęby jej wypadły, po ósmym silnie się roztyła a przede wszystkim uśmiecha się rzadziej. No i mówi mało. Coś ją zjada od środka, ale nasz znachor nie jest w stanie tylko na podstawie różdżki powiedzieć, co to. A urzędowy doktor zaleca, jak zwykle, modlitwę.
Martwię się...
Tak ją kocham.
Jutro rano, po tym jak Kirche-Kommando odwiezie nas po mszy pod dom, wezmę ją do cukierni na ptysia. A co. Niech też ma coś z życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz