poniedziałek, 28 marca 2016

Sen o początku świata

U zarania, nie na samym początku, ale niedługo po, wszystko było pianą. Pianą, prapianą energii i materii. Zaraniem wszystkiego, co znamy dzisiaj. Piana ta musowała, falowała, pęcherze pękały, oddzielały się i wędrowały w nieznane. Jeden z takich właśnie pęcherzy oddzielił się od macierzy i rozpoczął swą samotną wędrówkę przez nicość. Niesiony swą nieświadomą energią szybował tak kilkaset milionów lat a relacje między materią jego powłoki a energią ją utrzymującą słabły. Słałby do tego momentu aż materia postanowiła rozwieźć się z energią i pęcherz pękł. W miejscu, którym dokonały rozdziału postanowiły osiąść. Cząstki powłoki pęcherza rozpierzchnięte na miliardy elementów  zbudowały swój wszechświat. Energia kondensując się do jednego punktu zamieniła się w światło, materia w wodę. Wiodły tak spokojny żywot przez kolejnych kilka milionów lat. Lecz i to im się uprzykrzyło. Postanowiły, światło i woda, urozmaicić swój świat. Światło i woda zapragnęły potomka. Postanowiły nazwać go życie. Eksperymentowały przez wieki bez sukcesu. Życie raz stworzone gasło momentalnie. Światło zaczął winić za tą sytuację wodę i odwrotnie. Każde z nich z osobna próbowało stworzyć coś co miało być ich potomkiem. Nic z tego. Energia nie potrafiła nadać życiu materialnej powłoki, materia tworzyła wyłącznie martwe bryły. Załamane zaczęły użalać się nad własną dolą. Zapłakały, zadumały się na milion lat aż razu pewnego wpadły na pomysł. Aby stworzone raz w materialnej powłoce życie trwało, potrzebuje aby dostarczać mu energii. Innymi słowy potrzebuje strawy! Przetwarzając energię w materię będzie budować masę odnawialną.
Wspólnym wysiłkiem stworzyły więc mleko. Mleko stanowiące podłoże wszystkiego. Mleko dające pożywienie i energię życiu. Mleko idealne zestawienie energii i materii. Pomysł okazał się fenomenalny.
Natychmiast na mleku zaczęły rosnąć różne rośliny. Piękne bujne, różnokolorowe. Stwórcy byli szczęśliwi. Mleko jako podłoże wszystkiego sprawdzało się genialnie. Aby ograniczyć przestrzennie swój świat nadały mleku kształt jaki znały najlepiej – okrągłej bańki. Bańki mleka na której rosły rośliny. I była piękna.
Ale i to nie wystarczyło im do szczęścia. Kiedy ich świat pływający w mleku rozwinął się nad wyraz pięknie, kiedy cała powierzchnia mleka spowita była kolorowym kobiercem matka i ojciec stwierdzili, że ich świat jest nudny. Piękny acz nudny. Pożałowali, że stworzone przez nich życie nie komunikuje się z nimi. Owszem – jest wdzięczne i miłuje ich ale nie ma możliwości komunikowania się. Zapragnęli więc prarodzice stworzyć formę inteligentną. A że nie mieli w tym żadnego doświadczenia nie udało im się to zbytnio. Stworzyli człowieka. Ludzkie szczenię. Pokochali go jednak z całej swej mocy. Dziecko jednak mocno niedoskonałe pełne było złych cech. Było niewdzięczne, niezadowolone, pełne pychy i buty. Gniewało się na swoich rodziców o cokolwiek, niszczyło świat, narzekało, że nie chce pić wyłącznie mleka. A w końcu zaczęło zarzucać coraz to gorsze rzeczy rodzicom.
-         Kim wy dla mnie jesteście? Czemu jesteście tak inni, czemu tak doskonali? Czemu ja jestem tak ułomny? Dlaczego ograniczyliście mnie tym ułomnym ciałem? Czemu mój umysł jest tak słaby? Czemu w swej nieograniczonej łasce nie możecie mi dać tego, czego naprawdę potrzebuję? Uczucia. Dlaczego dając mi zmysł dotyku pozbawiliście mnie możliwości dotykania was? Czuję twoje ciepło ojcze, czuję twój chłód mamo. Nie mogę się jednak do was przytulić. Kim wy dla mnie jesteście?
Srogo zamartwiali się rodzice. Sytuacja z roku na rok pogarszała się, tak jak wzrastała gorycz i żałość dziecka. Dręczyła go samotność, brak urozmaicenia a stagnacja powodowała w psychice człowieka głęboką depresję, co jeszcze bardziej utrudniało komunikację pradziecka z prarodzicami. Kiedy czara goryczy bliska była przelaniu, wystarczyła jedna kropla aby tego dokonać. Tą kroplą były słowa wypowiedziane przez malca podczas jednej z kłótni z rodzicami. Powiedział on wtedy – Dość już mam tego świata, nudy i marazmu. Dość mam rodziców, których nie ma. Jeśli mam żyć tak dalej wolę odejść na zawsze. Przestać istnieć. Jako daliście mi życie tak mi je teraz odbierzcie.
Ojciec rozsierdził się strasznie. Złość jego spowodowała iż światło na świat zaczęło padać z siłą dotąd niespotykaną. Paliło roślinność ale i przypiekało mleko. Na powierzchni mleka powstała czarna popękana skorupa. Twarda i raniąca stopy. Matka widząc to zapłakała a miliony jej łez przez tysiąclecia padały na świat tworząc kałuże a potem jeziora morza i oceany. Świat nie wyglądał już tak jak dawniej. Dziecko jednak dalej wyzywało swoich rodziców. Dalej plugawiło ich za cierpienia jakich doznaje będąc uwięzionym samotnie w cielesnej powłoce na tym nudnym świecie. Wtedy ojciec rzekł: Za swą niewdzięczność synu, za twe bluźnierstwo zostaniesz ukarany. Życie Twoje odtąd będzie trwało tyle ile dotychczas mgnienie twojej powieki. Ciało twoje będzie się zmieniać w trakcie życia niczym roślina. Od ziarna począwszy przez bezradną i kruchą do starej i wyschniętej aż obumrzesz i przestaniesz istnieć. Żeby spełnić twoje prośby i uczynić twe życie ciekawym stworzę tysiące innych na twoje podobieństwo. Będziesz walczył z chłodem, głodem i chorobami. Będziesz walczył ze współbratymcami o żywność i wodę. Taka była twoja wola, taką ją spełniam. Odbiorę Ci też pamięć lat minionych abyś nie mógł już więcej plugawić mego imienia. Abyś w ogóle zapomniał, że istniałem. Jeśli kiedyś ty, lub któryś z potomków twych przypomni sobie o mnie, być może będę dla niego łaskawy.
Po czym zabrał malcowi jaźń, głos i władze cielesne. Upadło niemowlę w wodę nad którą stało i zaczęło tonąć. Nieświadome niczego. Widząc to matka woda, ulitowała się nad potomkiem i w tajemnicy przed ojcem stworzyła kobietę. Pramatkę. Praopiekunę, pranianię. Ewa wyciągnęła dziecko z wody wytarła i zajęła się nim  z nadaną jej czułością i troską. Przystawiła do piersi i nakarmiła tym, czym cały świat żywił się od zarania – mlekiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz