czwartek, 10 maja 2018

2018-05-10


Dzisiaj króciutko.
Mój czas w Indiach dobiega końca, więc jest to swoistego rodzaju fin de siècle skłaniające do podsumowań.
Czas spędzony w Indiach – łącznie 10 tygodni. 
Przejechanych kilometrów – ponad 7 tys.
Zaliczonych sraczek – dwie. Jedna z przepicia, druga nie wiem, od czego ale zakończona sikaniem krwią. Niezły wynik jak na wszechobecny brud i wysokie temperatury.
Czy spędzony tu czas upoważnia mnie do oceny tego miejsca? Oczywiście, że nie. Ale swoją opinię mam prawo mieć i się nią dzielić, jeśli ktoś zapyta.
A oto i ona:
Mimo ogromnej wyrozumiałości i tolerancji, jaką w sobie mam, nie jestem w stanie pojąć jak ktoś z zachodu, kto był tu za swoje pieniądze, może zachwycać się tym śmietniskiem i ludźmi na nim żyjącymi
Żeby była jasność, nikt przez ten cały czas nie był dla mnie niemiły, agresywny a wręcz przeciwnie. Ale owce też takie są i nie znaczy, że miałbym się nimi zachwycać. W sumie, to wyjątkowo trafne porównanie, również ze względu na zapach.
Kilka dni temu, wymyśliłem że otworzę działalność pod międzynarodowo brzmiącą nazwą „India Experience” i będę organizował ludziom chętnym poznania Indii, wycieczki na ich lokalne wysypiska śmieci za 1/25 ceny podróży do Azji. Pomysł ma tę zaletę, że mogę organizować takie wycieczki w niemal dowolnym kraju na świecie, bo każdy kraj w większych skupiskach ludzkich ma wysypiska. Zainwestuję w indyjskie łachy oraz curry i podróż po Indiach, jak ta lala. Ma się łepetynę na karku, co?
Z dotychczasowych moich wyjazdów, ten mnie zmęczył najbardziej. Przez te kilka tygodni postarzałem się kilka lat. Wracam z uszkodzonym wzrokiem, problemami z kręgosłupem i odnowionymi problemami z kolanami. Może jak odpocznę, dojdę trochę do siebie i będzie ciut lepiej? Nie wiem. 
Dzisiaj, nawet patrząc w lustro, widzę o ile bardziej siwy jestem i postarzały.

Podsumowując podsumowanie, nie muszę, chyba, odpowiadać na pytanie: czy warto udać się do Indii?
Stek utyskiwań i biadolenia powyżej mówi za siebie.
Jeśli ktoś, uzna że mimo wszystko chciałby spróbować, doradzam unikanie większych miast i skupisk ludzkich. Raczej warto się kierować na miejsca, gdzie przyroda nie została jeszcze zdewastowana i nie ma ciżby, w której trzeba się przepychać przez wyjątkowo przykro pachnących ludzi i być atakowanym przez żebraków, niczym Negan z „Walking Dead” przez zombie. Potrafią być tak nachalni, ze gotowi są podrzeć na człowieku ubranie.
A więc, jeśli Indie, to tylko dzika przyroda z dala od skupisk ludzkich. Kaszmir ponoć jest super. A reszta – lepiej sobie podarować i zrobić w niedzielę wycieczkę na najbliższe wysypisko śmieci, żeby się przekonać jak tam jest.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz