wtorek, 6 marca 2018

2018-03-06



Poniższe, to nie żart, to nie bujda. To czysta prawda i zbieg okoliczności.
Poniedziałek przywitał nas uroczyście, jako początek tygodnia BHP. Zakład pracy, wysprzątany, płoty pomalowane, flagi wyprane i nowiutkie banery na płotach. Rano apel dla całej załogi (blisko 500 osób na jednej zmianie) z megafonem i lokalną muzyką. Potem przemarsz wszystkich dookoła zakładu ze sztandarami, banerami, chorągiewkami i wykrzykiwanie jakichś haseł (domyślam się, że BHP). Mieszanka Pierwszego Maja i 22-ego Lipca za PRL. Wszyscy pracownicy dostali wydrukowane z jakimiś tekstami trójkątne kartoniki, które za pomocą agrafki musieli sobie przypiąć do piersi. Większość obnosiła się z dumą tymi tekturkami a mi się to kojarzyło z oznakowywaniem ludzi w obozach koncentracyjnych. 
W porze lunchu odbył się pokaz możliwości miejscowej brygady strażackiej i krótka pogadanka przy wozie strażackim. Zgaduję, że pogadanka dotyczyła przepisów przeciwpożarowych. 
Absolutnie abstrahuję tutaj od całkowitej kondycji zakładu w kwestii BHP, która w zachodnim tego skrótu znaczeniu, tutaj nie istnieje.
Natomiast już we wtorek, krótko po godzinie dziewiątej mieliśmy pożar w spawalni, w wyniku którego w/w spłonęła w stopniu doszczętnym a poważniejszym obrażeniom uległo dwóch pracowników, których karetka na sygnale wywiozła poza zakład w kierunku nieznanym.

Z okazji tygodnia BHP, postawiono na zakładzie karetkę z objazdowym punktem honorowego krwiodawstwa. Nie wiem, co obiecali pracownikom za honorowe oddawanie krwi, czy banana, czy lunch, ale widocznie nie zadziałało, bo do godziny 15-ej widziałem jednego chętnego. 
Chłopina, wzrostu dwunastolatka i takiej też wagi. Pod warunkiem oczywiście, że dwunastolatek ów byłby koczującym w buszu Senegalczykiem. 
Dumny, z wielką pompą i przy wtórze oklasków wszedł do karetki, aby oddać krew. Przypuszczam, że został wybrany jako „ochotnik” spośród załogi i miała to być pokuta za wcześniejsze przewinienia. Nie wiem, ile oni mu tej krwi utoczyli. Być może to była jego ostatnia krew. W każdym razie, nieszczęśnik ów po wyjściu z karetki, uśmiechnął się niewyraźnie, zatoczył i zemdlał. Upadając uderzył głową w betonowy bloczek i karetka na sygnale musiała po raz kolejny dzisiaj wywieźć pracownika poza bramę zakładu.
Jeśli tak wyglądają tygodnie BHP w Indiach, to cieszę się, że trwają tylko tydzień w roku inaczej mogłyby się okazać bardziej skuteczne niż dżuma i malaria. Strach pomyśleć, że dzisiaj dopiero wtorek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz